Jon Kilik, producent, fot. archiwum EnergaCamerimage
Organizatorzy tegorocznej 31. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego EnergaCamerimage będą po raz kolejny świętować w Toruniu twórczość ciekawych artystów. Wśród laureatów nagród specjalnych autorzy jedynych w swoim rodzaju animacji poklatkowych bracia Quay oraz niezależny amerykański producent Jon Kilik.
Umacniać opowiadane historie
W ciągu trzech dekad Festiwal EnergaCamerimage wyróżnił nagrodami specjalnymi wielu reżyserów, którzy korzystają z dobrodziejstw filmowego języka wizualnego nie tylko ze względów estetycznych, ale głównie dlatego, żeby umacniać i umacniać opowiadane historie wieloznacznymi obrazami mówiącymi więcej niż jakiekolwiek słowa. Stąd właśnie wpisana w nazwę nagród „szczególna wrażliwość wizualna”, odnosząca się do ludzi, którzy są zarówno wybitnymi rzemieślnikami wykraczającymi poza ogólnie przyjęte standardy branżowe, jak i artystami, którzy nie obawiają się opuszczać własnych stref komfortu, by odkrywać nowe sposoby wyrażania własnych myśli.
Realizujący animacje poklatkowe i filmy aktorskie Stephen i Timothy Quay, znani jako bracia Quay, którzy odbiorą w Toruniu Nagrodę Camerimage dla Reżyserów ze Szczególną Wrażliwością Wizualną, od dekad eksplorują mroczne obszary ludzkiej wyobraźni, zagłębiając się tam, gdzie większość filmowców nie ma odwagi się udawać. Ich krótkometrażowe i pełnometrażowe filmy oferują unikatową mieszankę melancholijno-upiornych obrazów, surrealistycznej atmosfery oraz sugestywnego przekraczania arbitralnie przyjętych gatunkowych granic. Uczestnicy EnergaCamerimage będą mogli obejrzeć w Toruniu wybrane filmy braci Quay i porozmawiać z nimi, zanurzając się w stworzonych przez nich idiosynkratycznych światach.
Poza głównym nurtem
Bracia Quay zaczęli realizować swoje pierwsze projekty w latach 70. XX wieku, jednak zdali sobie szybko sprawę, że ich wrażliwość artystyczna różni się od nurtów funkcjonujących w kinie głównego nurtu. Od tamtego czasu stali się prawdziwymi wirtuozami krótkometrażowej animacji poklatkowej, znajdując w tej czasochłonnej i znacznie luźniejszej fabularnie formie wyrazu nie tylko ujście dla własnej wyobraźni, ale także artystyczną wolność. Przykładem „Ulica krokodyli”, która na najbardziej oczywistym poziomie jest opowieścią o człowieku, który przypadkowo ożywia szalenie dziwaczny i jednocześnie fascynująco mroczny świat dotychczas nieożywionych przedmiotów. Film jest jednakże zarazem specyficzną zadumą nad marzeniami i lękami istot żywych, a jego nasączona intensywną muzyką atmosfera skłania do poczucia tęsknoty za czymś, co na zawsze pozostanie poza naszym zasięgiem.
Ulica krokodyli
„Ulica krokodyli” to faktyczne dzieło sztuki filmowej, opowieść, która inspirowała na różne sposoby Tima Burtona i Henry’ego Selicka w trakcie realizacji Miasteczka Halloween, a którą Terry Gilliam uznał za jedną z najlepszych animowanych produkcji w dziejach kina. Dzieła braci Quay stymulują również wielu innych uznanych filmowców – Christopher Nolan wyprodukował nawet krótki film dokumentalny („Quay”) o ich pracy oraz słynnym studiu. Bo choć bracia Quay przyszli na świat w Pensylwanii w Stanach Zjednoczonych, większość życia spędzili w Anglii, tworząc gros swych niezwykle bogatych w znaczenia kreacji w położonym w południowym Londynie studiu.
Bracia Quay nie tylko reżyserują i piszą scenariusze do swoich niezwykłych filmów, ale także zajmują się osobiście animacją, montażem, scenografią oraz zdjęciami, co sprawia, że w pełni zasługują na miano filmowych autorów. Opowiadane przez nich historie nie posługują się typową trzyaktową strukturą, są przeważnie pozbawione właściwych dialogów i trudno znaleźć w nich cokolwiek dosłownego, bowiem artyści wolą posługiwać się w procesie światotwórczym symbolem, metaforą i sugestywną ilustracją muzyczną, dzięki czemu ich filmy są nasączone jedynym w swoim rodzaju lirycznym mrokiem oraz specyficznym czarnym humorem.
Co więcej, zawieszone pomiędzy jawą i koszmarem historie opowiadane przez braci Quay korzystają z mnóstwa literackich oraz filmowych odniesień, od Franza Kafki po Waleriana Borowczyka, od Bruna Schulza po Jana Švankmajera, od Jana Lenicy po Luisa Buñuela. Choć bracia Quay są znani przede wszystkim ze swoich produkcji filmowych, pracowali również przy wielu ciekawych wideoklipach (dla Petera Gabriela czy His Name is Alive) oraz reklamach telewizyjnych (dla Coca-Coli, Nikona, MTV czy Brytyjskiego Instytutu Filmowego).
Zawód producent
Z zupełnie innej strony należy podejść do twórczości nagradzanego w tym roku producenta, choć z braćmi Quay łączy go między innymi mocne poczucie niezależności. Zawód producenta jest zresztą być może najbardziej mylnie pojmowanym zawodem w branży filmowej, albowiem bycie producentem nigdy nie oznaczało i nie będzie oznaczało tylko i wyłącznie sprawowania pieczy nad finansowymi aspektami danego projektu, lecz również – albo wręcz przede wszystkim – stawianie czoła różnego rodzaju przeszkodom, by rozwijać projekty artystycznie i kreatywnie oraz w pełni wykorzystać drzemiący w nich potencjał. Tak, pieniądze są ważne –
wręcz nieodzowne – ale producenci muszą umieć wydawać je efektywnie i mądrze, by otaczać znajdujący się wciąż w fazie przygotowawczej, a później zdjęciowej projekt odpowiednimi ludźmi. Organizatorzy EnergaCamerimage nagrodzili już wielu inspirujących i myślących niezależnie producentów, między innymi Jeremy’ego Thomasa, Richarda Zanucka, Paulę Wagner, Roberta Lantosa oraz Franka Spotnitza, a w tym roku laureatem Nagrody EnergaCamerimage dla Producenta ze Szczególną Wrażliwością Wizualną został Jon Kilik, który pracował przy wielu fenomenalnych amerykańskich filmach ostatnich trzech dekad i wspierał takich filmowców jak Spike Lee, Julian Schnabel, Gary Ross, Alejandro G. Iñárritu, Bennett Miller, Jim Jarmusch, Francis Lawrence, Oliver Stone czy Robert Altman, a także aktorów-reżyserów Roberta De Niro, Tima Robbinsa, Eda Harrisa, Seana Penna oraz Tony’ego Goldwyna.
Kilik nawiązał najważniejszą z perspektywy artystycznej i producenckiej relację zaledwie kilka lat po ukończeniu studiów w Vermont, gdy przybył do Nowego Jorku i pracował w pomniejszych rolach przy takich filmach jak „Wybór Zofii” Alana J. Pakuli (1982), „Tootsie” Sydneya Pollacka (1982) czy „Krokodyl Dundee” Petera Faimana, a następnie wyprodukował swój pierwszy niezależny film, „Rytm” Paula Monesa – wtedy właśnie poznał reżysera Spike’a Lee, który zaczynał wówczas rozwijać projekt „Rób, co należy” (1989). Kilik był producentem wykonawczym tego filmu, a także kolejnych tytułów w filmografii reżysera, „Czarnego bluesa” (1990) i „Malarii” (1991). Od „Malcolma X” (1992) umocnił współpracę z Lee na tyle, że został producentem jego filmów – przez kolejne trzy dekady nakręcili ich wspólnie ponad piętnaście. Na chwilę obecną ich ostatnim wspólnym dziełem jest „Pięciu braci” (2020). Kolejną wieloletnią artystyczną przygodą Kilika jest współpraca z reżyserem Julianem Schnablem, która przyniosła światu kina takie filmy jak „Basquiat Taniec ze śmiercią” (1996), „Motyl i skafander” (2007, Złota Żaba dla autora zdjęć Janusza Kamińskiego) czy „Van Gogh. U bram wieczności” (2018). Kilik ma na swoim koncie również takie tytuły jak „Babel”, „Biutiful” (Iñárritu), „Foxcatcher” (Bennett Miller), „Prawo Bronxu” (De Niro) oraz „Przed egzekucją” (Tim Robbins).
Saga w kinie Największym sukcesem kasowym w karierze producenckiej Jona Kilika były cztery filmy składające się na kinową sagę „Igrzysk śmierci”, której realizację rozpoczął z reżyserem Garym Rossem (poznali się w 1998 roku na planie „Miasteczka Pleasantville”), a ukończył we współpracy z „Francisem Lawrencem”. Jedyną jak dotychczas nominację do Oscara® w kategorii Najlepszy film roku producent otrzymał za „Babel” Alejandra G. Iñárritu. Choć są to bardzo znaczące osiągnięcia, Kilik był i zawsze będzie nade wszystko producentem, którego interesuje rozwijanie ciekawych i zmuszających do myślenia projektów filmowych zapewniających wymagającą, ale mimo wszystko rozrywkową alternatywę dla widzów na każdej szerokości geograficznej. W Toruniu Jon Kilik odbierze Nagrodę EnergaCamerimage dla Producenta ze Szczególną Wrażliwością Wizualną i spotka się z uczestnikami festiwalu, by porozmawiać o swoim zawodzie oraz filmowym dziedzictwie. Nie możecie tego przegapić!