W kwietniu br. rozstrzygnięty został konkurs scenariuszowy Script Pro 2013. Główną nagrodę zdobył scenariusz Wojciecha Pawlika i Iwony Siekierzyńskiej pt. „Kobro”. Z reżyserem i współautorką scenariusza Iwoną Siekierzyńską rozmawia Jolanta Tokarczyk.
Bogate życie polskiej rzeźbiarki o rosyjskich korzeniach wystarczyłoby na scenariusz kilku filmów. Was zainteresował wątek związany nie tylko z twórczością artystki, ale też bogatym życiem prywatnym, zbudowanym na gruncie rozczarowania i niespełnienia. Jaki portret Katarzyny Kobro kreślicie w scenariuszu?
Iwona Siekierzyńska: – Przygotowując się, przed wielu laty do nakręcenia filmu reklamowego o Łodzi (na zlecenie urzędu miasta), odwiedziłam tamtejsze Muzeum Sztuki Współczesnej, która jest drugą taką placówką na świecie. Po raz pierwszy spotkałam się z rzeźbami Katarzyny Kobro. Uświadomiłam sobie, że jej sztuka była prekursorska nie tylko w skali polskiej, ale też światowej, że wykonane kilkadziesiąt lat temu rzeźby wyglądają bardzo współcześnie. Jednak nie od razu zdecydowałam się na nakręcenie filmu o niej. Ten temat, osadzony głęboko w sztuce pierwszej połowy XX wieku, wydawał mi się początkowo zbyt obcy, trudny. Nie miałam pomysłu, fabularnego klucza. Później przeczytałam książkę Niki Strzemińskiej, córki Kobro, i coraz więcej wątków w życiorysie artystki interesowało mnie. Przez wiele lat sama mieszkałam w Łodzi, chodziłam tymi samymi ulicami, którymi chodziła Katarzyna Kobro. W końcu podjęłam decyzję o nakręceniu filmu. Wymagało to ogromnego zaangażowania, poznania prac Kobro i Strzemińskiego, rozeznania kontekstu historycznego. Ale najważniejsze okazało się życie. Doświadczenia Katarzyny Kobro stały mi się bardzo bliskie. Jej rodzinna historia: trudna, bolesna, która przez to zyskuje wymiar uniwersalny. I tak też chciałabym poprowadzić film. Poprzez prywatne, wręcz intymne wydarzenia uwikłane w tragiczną historię losu artysty. Aby to zrozumieć, wystarczy zderzyć ze sobą dwa fakty: Kobro umiera w nędzy, totalnym zapomnieniu, w pogrzebie uczestniczy zaledwie kilka sąsiadek, nieświadomych wielkości jej sztuki. Obecnie jej dzieła mają ogromną wartość, są wystawiane nie tylko w Łodzi, ale też w największych muzeach świata: w Nowym Jorku, Paryżu, Londynie. Po latach tułaczki znalazły należne im miejsce.
Jak dokumentowałaś historię życia Katarzyny Kobro?
– Dotarłam do Georga Kobro, który jest synem siostry Katarzyny Kobro. Od swojego rozmówcy dowiedziałam się o wielu interesujących szczegółach na temat prywatnego życia rzeźbiarki. Georg traktował swoją ciotkę przede wszystkim jako bliską krewną, a dopiero później jako artystkę. Dowiedziałam się o wielu napięciach w rodzinie – rodzice nie zaakceptowali ani małżeństwa Katarzyny Kobro z polskim artystą malarzem Władysławem Strzemińskim, ani jej zaangażowania w rewolucyjną sztukę.
Dokumentacja archiwalna biografii Kobro jest bardzo uboga, najbogatszym materiałem jest książka córki Katarzyny Kobro – Niki Strzemińskiej. Ważne były dla nas spotkania z historykami sztuki, korespondencja Strzemińskiego i Kobro ze środowiskiem artystów – malarzy, poetów, rzeźbiarzy. Po zgromadzeniu dostępnych faktów biograficznych doszliśmy wspólnie z Wojciechem Pawlikiem, współscenarzystą, i producentką Katarzyną Madaj-Kozłowską do wniosku, że brakuje nam w tym wszystkim fabularnego kręgosłupa. Ważnym krokiem było uwolnienie się skrupulatnego rekonstruowania biografii artystki, uwolnienie twórczej wyobraźni. Wydarzenia, które stały się udziałem tej pary, to kompilacja wielu wątków; początkowo bardzo radosnych, a później coraz częściej tragicznych. Oboje zmarli w Łodzi – Kobro w 1952 r., Strzemiński półtora roku później.
W jaki sposób budowałaś scenariusz, mając na uwadze niezwykłość postaci i ogólne zasady konstrukcyjne?
– Obraliśmy dość prosty klucz – scenariusz zbudowaliśmy wokół postaci głównej bohaterki Katarzyny Kobro. W filmie poznajemy ją jako młodą dziewczynę, na tyle silną, aby sprzeciwić się woli rodziców (którzy widzieli w córce przyszłego stomatologa, podczas gdy Kobro zdecydowała się podjąć studia na kierunku rzeźba). Prywatnym decyzjom sprzyjała dobra atmosfera społeczno-polityczna. Był to czas wielkich zmian, rewolucji, czas wielkiego wrzenia artystycznego, tworzenia nowych prądów w sztuce. Zmian społecznych. W czasach młodości Katarzyny Kobro przed kobietami otwierały się nowe możliwości. Powiew ducha wolności został później drastycznie zniweczony przez działania kolejnych władz i postępowanie samych bohaterów. To jeden z najważniejszych przekazów filmu. Drugi dotyczy napiętych stosunków między Kobro a Strzemińskim. Relacje między nimi stawały się coraz bardziej intensywne. Przywołam jeden z fragmentów scenariusza, inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, który w kręgach ludzi sztuki przeszedł do legendy:
„Jest schyłek II wojny światowej, w Łodzi panuje ogromna bieda, ludzie znajdują się na skraju wyczerpania, nie mają co jeść, nie mają na czym spać. Między Strzemińskim a Kobro wybucha kolejna awantura, tym razem o proste, przyziemne sprawy. Ich córka Nika jest głodna, matka nie ma na czym ugotować dla niej zupy”.
Po emocjonalnej wymianie zdań ze Strzemińskim Kobro postanawia porąbać na kawałki swoje najcenniejsze, drewniane rzeźby, aby rozpalić ogień i ugotować zupę dla dziecka. Wymowa tego wydarzenia interpretowana jest w tekstach feministycznych jako przejaw największego poświęcenia i rezygnacji z siebie. To jedna scena.
Druga – początek wojny. Widzimy, jak Kobro szuka swoich rzeźb na wysypisku śmieci. Przedmioty, które dla artysty są świętością, mają bezcenną wartość, dla profanów okazują się zbędnym, niepotrzebnym śmieciem. To boli.
W scenariuszu znalazło się wiele odwołań do życia prywatnego, które pokazujemy przez pryzmat napiętych stosunków rodzinnych. W pewnym okresie Strzemiński tak znienawidził rosyjskie pochodzenie swojej żony, że stał się ultra-Polakiem i zabraniał nawet, by uczyła córkę swego ojczystego języka. Małżonkowie nie mogli dojść do porozumienia odnośnie sposobu wychowania córki, toczyli boje o Nikę i w konsekwencji sprawa o pozbawienie praw do opieki nad dzieckiem trafiła do sądu.
Wymowne są również ostatnie sceny filmu. Wobec napiętych stosunków rodzinnych Strzemiński wyprowadza się z domu, żyją w separacji. Kiedy jednak dowiaduje się o ciężkiej chorobie żony (Kobro zmarła na raka, przed śmiercią długo chorowała), postanawia odwiedzić żonę i córkę. To bardzo przejmująca scena. Kobro, niemal konająca, bardzo cieszy się na tę wizytę, wysyła córkę po ciastka dla ważnego gościa. Jednak nawet w obliczu dramatycznego końca małżonkowie nie potrafią dojść do porozumienia. Spotkanie kończy się ogromną awanturą, Kobro wykrzykuje w złości Strzemińskiemu, aby nie odważył się przyjść nawet na jej pogrzeb.
Katarzyna Kobro bardzo boleśnie przeżywała nieporozumienia z mężem. Zablokowała się jako artystka, niemal nie tworzyła, skoncentrowała się na obowiązkach macierzyńskich. Mimo nieporozumień czuła się jednak w obowiązku otoczyć opieką Strzemińskiego, który był kaleką, nie miał nogi ani ręki. Ale przez cały czas malował. Dopiero kiedy ostatecznie małżonkowie rozstali się, rzeźbiarka wróciła do swoich wcześniejszych prac – tworzenia aktów.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt relacji między Kobro a Strzemińskim, który chcieliśmy zaakcentować w scenariuszu. Mimo że prywatne życie tych dwojga legło w gruzach, Strzemiński bardzo cenił twórczość swojej żony i widział w niej wielką artystkę, choć prywatnie szczerze jej nienawidził. Był jednak świadom ogromnej wartości, jaką mają rzeźby Katarzyny Kobro.
W jaki sposób chcecie poprowadzić film, aby nie okazał się tylko kolejną biografią znanego artysty?
– Oczywiście nie chcemy tylko „odrobić lekcji”, proponując widzom klasyczną biografię rzeźbiarki i malarza. Wiele scen ma umotywowanie w realnych wydarzeniach, ale niektóre zainspirowaliśmy sami. W filmie chcemy pokazać też najbardziej znane rzeźby Katarzyny Kobro.
Zależy nam na tym, aby film zyskał jak najbardziej współczesny, uniwersalny wymiar. Proponujemy kino historyczne opowiedziane współczesnym językiem, z naszej perspektywy – ludzi XXI wieku. Chcemy, aby widzowie, oglądając film w kinach, mieli świadomość, jakby historia Kobro i Strzemińskiego rozgrywała się na ich oczach, tu i teraz, a nie sto lat temu. Czasami zadaję sobie jednak pytanie, co bohaterowie powiedzieliby na propozycję zrobienia o nich filmu? Zapewne uznaliby: „Po co film, wystarczy nasza sztuka”. Ale ta sztuka również powinna zostać uwieczniona na taśmie. Wiele osób nie ma przecież możliwości zobaczenia jej na żywo.
Jakie elementy decydują o tym, że powstaje dobry scenariusz? Jak oceniasz to ze swojej perspektywy, współautorki nagrodzonego scenariusza?
– Siłą każdego scenariusza są wyrazisty bohater i historia. W przypadku filmu historycznego ważne są: interesujące tło historyczne, wierność epoce i dbałość o detale. Scenariusz naszego filmu pisało życie, a historia Kobro i Strzemińskiego jest tak bogata i pełna zaskakujących zwrotów, że w zupełności wystarcza na film.
Kilka miesięcy temu scenariusz wyróżniono nagrodą Script Pro 2013. Czy dzięki temu możecie otworzyć jakieś zamknięte wcześniej drzwi?
– Nagroda dała nam ogromne wsparcie psychiczne, utwierdziła w przekonaniu, że nasza praca ma sens. Nagrody i wyróżnienia, a zwłaszcza najważniejsza nagroda scenariuszowa w Polsce, jaką jest Script Pro, mają duże znaczenie zwłaszcza dla zagranicznych koproducentów. W Polsce jest o tyle łatwiej, że w środowisku filmowym wiele osób kojarzy nasz scenariusz i dzięki temu mamy nadzieję, że opowieść o Katarzynie Kobro staje się coraz bardziej oczekiwanym wydarzeniem.
Kiedy będziemy mogli spotkać się na planie filmu „Kobro”?
– Obecnie przygotowujemy się do produkcji filmu. Producentem jest Wytwórnia Filmów Oświatowych w Łodzi, która w 1998 r. nakręciła dokument o Katarzynie Kobro [„Katarzyna Kobro – rzeźbiarka”; reżyseria Hanna Kramarczuk, operator Mikołaj Nesterowicz, kierownik produkcji Katarzyna Madaj-Kozłowska – red.]. Bohaterka filmu dokumentalnego – Nika Strzemińska, wspomina w nim rodziców; dla potrzeb filmu zgromadzono bogaty materiał dokumentacyjny, z którego mogliśmy skorzystać również podczas prac nad fabułą. Ciekawostką jest również to, że kierownik produkcji tamtego dokumentu jest teraz producentem naszej fabuły. Dofinansowaniu developmentu ze środków PISF oraz Narodowego Centrum Kultury pozwoliło rozwinąć scenariusz. Obecnie rozmawiamy z potencjalnymi koproducentami filmu z Francji i Łotwy. Udział partnera francuskiego ma silne umotywowanie w fabule – ostatecznym celem Kobro i Strzemińskiego było osiedlenie się w Paryżu. Cel nie został zrealizowany, ale temat ten często powracał w rozmowach. Udział partnera z Łotwy podyktowany jest z kolei pochodzeniem rodzinnym ze strony ojca Katarzyny Kobro. Zdjęcia do filmu rozpoczną się prawdopodobnie jesienią 2014 r. i w większości będą kręcone w Łodzi.
Fot. materiały WFO w Łodzi. Tekst ukazał się w wydaniu 4/2013 Film&TV Kamera