Między 1915 a 1963 r. minęło całe jej życie. Artystki, pieśniarki, aktorki, kobiety niepokornej, nieraz łamiącej moralne zasady, na koncerty której ściągały tłumy. Osobowości scenicznej – na pewno. Żony, kochanki, artystki – bez wątpienia. Kobiety, która „niczego nie żałuje” (film biograficzny pod takim tytułem nakręcił półtorej dekady temu Olivier Dahan) – tu można już się zawahać.
Czy rzeczywiście niczego nie żałowała? Trudnego dzieciństwa, młodości dziewczyny zrodzonej ze związku cyrkowca i śpiewaczki, wychowywanej przez babkę, właścicielkę domu publicznego? W tych wszystkich utworach: „Padam, padam…”, „Milord”, „Mon Dieu” zawarła przecież i cząstkę siebie.
Tę cząstkę, na którą więcej światła rzuca Joanna Rawik, artystka, pieśniarka i dziennikarka, zakochana w Paryżu i francuskiej kulturze. To spod jej pióra wychodzi „Edith Piaf. Ptak smutnego stulecia” [nakładem Wydawnictwa Studio EMKA, 2023].
Joanna Rawik – wykonawczyni „Romantyczności” i „Po co nam to było”, prowadząca program „Piaf, czyli wróbel” zna scenę jak mało kto. Jej koncerty oklaskiwała publiczność w kraju i fani za granicą. Francja i francuskie tematy stały się dziennikarską pasją. Czyż można trafić lepiej?
„Cały Paryż przychodzi słuchać jej śpiewu” – pisze Rawik o koleżance scenicznej. „Jest bardzo pracowita (…) natychmiast opanowuje pamięciowo materiał (…) nie musi żmudnie pracować nad ostatecznym kształtem piosenki”. Rawik pisze o „Uzależnieniu francuskiej gwiazdy od narkotyków tak dalece, że za kulisami pielęgniarka musi jej robić zastrzyki, bo bez tego nie skończyłaby spektaklu”. O Théo Sarapo, który właściwie nazywał się Theophanis Lamboukas i był o ponad dwie dekady młodszy od piosenkarki. O nagłych zasłabnięciach, jak tym podczas recitalu w Sztokholmie, które zapowiadały nieuchronne problemy zdrowotne, będące z kolei zapowiedzią rozwijającego się nowotworu. O wypadku samochodowym, w którym 7 lat po śmierci piosenkarki zginął jej ukochany Théo, choć Edith ostrzegała go, by sam nie siadał za kierownicą.
To książka o związkach sztuki i muzyki i pokrewieństwie dusz obu artystek. „Śmierć artystki zastała mnie w Pradze podczas pierwszego kontraktu zagranicznego – pisze Rawik. I dalej przyznaje, że nie mając własnego repertuaru, czerpała z repertuaru doświadczonych kolegów; z piosenki amerykańskiej i przede wszystkim – francuskiej. I na tej drodze swój niewątpliwy ślad odcisnęła Piaf. A życie płynęło dalej i na scenie, jak w życiu, coś się kończy, coś się zaczyna…
Jolanta Tokarczyk