PXW-FS7 nie jest, jak to częściowo wynika z nazwy, następczynią kamery NEX-FS700, która z kolei jest średnio udanym rozwinięciem dosyć wątpliwego, zwłaszcza jeśli chodzi o ergonomię, pomysłu NEX-FS100. FS7 w ofercie Sony daje początek nowej klasie sprzętowej. Od poprzednich „efesek” różni się znacznie. Ogólną budową, ergonomią, zaimplementowanymi kodekami, przetwornikiem, zastosowanym nośnikiem i możliwością rozszerzeń. To pierwsza kamera z gniazdem obiektywowym typu E, która naprawdę nadaje się do zawodowej pracy zaraz po wyjęciu z torby, i bez dokupywania całego stosu wyposażenia dodatkowego od licznych niezależnych producentów. Cenowo kamera plasuje się w podobnej kategorii co Canon EOS C300, ale moim zdaniem jest doskonalsza (nie mówię o nowej wersji C300 Mk. II, bo tą znam na razie tylko z opisów internetowych i zdjęć). A przy tym na polskim rynku nieco tańsza. W dodatku niemal równocześnie z kamerą firma wypuściła na rynek niezły obiektyw zoom SELP28135G ze stałym światłem f/4.0, z optyczną stabilizacją obrazu, wyposażony w typowo filmowe zębatki do zdalnego sterowania ostrością, zoomem i przesłoną, a dodatkowo wyposażony w serwo-napęd do zmiany ogniskowej poprzez klawisze sterowania umieszczone na dedykowanym do kamery uchwycie, co stanowi duże ułatwienie przy pracy typu dokumentalno-reporterskiego. Dużym ułatwieniem jest też umieszczone na uchwycie pokrętło ustawień, podobne do stosowanych w lustrzankach, któremu można przypisać różne funkcje, ale przede wszystkim może ono służyć do regulacji przesłony w obiektywach ze złączem typu E oraz wszystkich kompatybilnych poprzez adaptery z przeniesieniem elektrycznym sterowania oraz wielofunkcyjny joystick do poruszania się po menu bez zdejmowania kamery z ramienia. Dość porządne wrażenie sprawia system zmiany położenia uchwytu. Sprawuje się niezawodnie i chyba ma konstrukcję nieco solidniejszą niż podobny system znany z kamery PMW-EX3. Sporym minusem jest w tym przypadku zastosowane do połączenia z kamerą złącze typu LANC, które jest z natury delikatne i nie ma żadnej blokady zabezpieczającej przed przypadkowym wypadnięciem, choć z drugiej strony jego gniazdo zostało tak umieszczone w kamerze, iż niezbyt wygodnie się ową malutką wtyczkę wkłada, ale za to trudno ją przypadkiem wyjąć. Ale mimo wszystko nie rozumiem czemu nie można było zastosować sprawdzonego, 8-pinowego złącza sterowania znanego z kamer broadcastowych na przykład. Sterowanie działa poprawnie, chociaż trochę brakuje regulacji czułości/prędkości zoomowania znanej ze współczesnych obiektywów do kamer ENG/EFP. Za to uchwyt udostępnia cztery programowalne przełączniki oraz przycisk nagrywania. Sam obiektyw wygląda bardzo solidnie, natomiast jego tylna część ze złączem bagnetowym jest o wiele za delikatna, jak na gabaryty i wagę tego szkła i raczej powinien być używany z typową dla zoomów filmowych ławą optyczną przejmującą ciężar tej armaty. Co do jakości optycznej trudno mieć zastrzeżenia, aczkolwiek moim zdaniem nieco ustępuje on produktom konkurencji pod względem jasności i zakresu ogniskowych oraz jakości optycznej. Canon CN-E14,5-60 T2.6 czy Fujinon Cabrio 19-90 T2.9 to jednak szkła o niebo lepsze, z bardziej użytecznym, dla sensora Super 35, zakresem ogniskowych, tyle że znacznie droższe.
Sama kamera jest, jak to zazwyczaj u wielkich producentów, częściowo zbudowana na bazie podzespołów znanych ze starszych urządzeń wyższej klasy. I tak jeśli chodzi o serce kamery, czyli przetwornik, to jednoukładowy chip formatu Super35 pochodzi z kamery PMW-F5, zatem podstawowe parametry tej kamery są bardzo zbliżone do tego, co znamy z PMW-. Czułość natywna ISO 2000, i 14 stopni EV przeniesienia kontrastu (to według danych producenta) a faktycznie o jakiś stopień, półtora mniej, ale to i tak bardzo dobry wynik.
Wyświetlacz-wizjer wykonany w technologii OLED o przekątnej 3.5” i rozdzielczości 960×540 pikseli jest dobrej jakości, parametrami bardzo zbliżony do podstawowego wizjera dla kamer F5/F55, czyli DVF-L350. Ma też bardzo dobry kontrast i duży zakres regulacji peakingu. Pokrętło regulacji kontrastu oraz przyciski włączania i wyłączania peakingu oraz zebry są rozmieszczone na boku wyświetlacza i łatwe do odróżnienia. Wadą jest delikatna konstrukcja okularu wizjera, a zwłaszcza układu korekcji dioptrii, i sposób mocowania całego zespołu do kamery – zaciskami na dwóch prostopadłych, okrągłych drążkach, co sprawia, że w trakcie pracy cały układ łatwo się przekrzywia w stosunku do osi kamery. Powoduje to dyskomfort pracy dla operatora, bowiem przekrzywiony wizjer sprawia wrażenie, że to kamera jest źle wypoziomowana. Nie jest to dobre rozwiązanie i powinno być jak najszybciej dopracowane. Mocowanie tubusa wizjera na wyświetlaczu też nie jest dobrze rozwiązane. Dwa cienkie druciane zaczepy są niewygodne i trudno szybko i prawidłowo zapiąć. Ale to w zasadzie koniec narzekań. Zestaw wygodnych w użyciu wbudowanych szarych filtrów w typowym układzie Clear, ¼, 1/16 i 1/64 czyli redukujące ekspozycję odpowiednio o dwa, cztery i sześć stopni EV, wygodna regulacja parametrów pracy wizjera, szeroki wybór kodeków, dogodnie rozmieszczone przyciski definiowane oraz przełączniki czułości/podbicia, pamięci balansu bieli w układzie typowym dla kamer ENG/EFP czyli podbicie/czułość LOW, MEDIUM, HIGH (L,M,H) możliwe do zaprogramowania od -3 do +18 Db i pamięci balansu bieli: Preset którego temperaturę można regulować ręcznie w zakresie 1500 do 50 000 K poprzez menu Picture Profile oraz pamięci A i B, które mogą zapamiętać każda do czterech „złapanych” balansów jeśli wybierzemy tryb pracy z osobną pamięcią balansu dla każdego szarego filtra i których ustawienia również można edytować z poziomu menu kamery albo zakładając generalne przesunięcie balansu o zadaną wartość albo ustawiając ręcznie wartość dla każdej pamięci. Można też położeniu przełącznika pamięci balansu na bank B przypisać uruchamianie funkcji ATV – czyli automatycznego śledzenia bieli. Nie jest to narzędzie najszlachetniejsze, ale bywa skuteczne w niektórych sytuacjach przy realizacji zdjęć nadążnych. Włączanie trybu ATW można również przypisać jednemu z przycisków definiowalnych na korpusie kamery. Na pewno na plus trzeba zapisać łatwość demontażu górnego uchwytu oraz wizjera, co pozwala szybko kamerę przystosować do pracy z lekkiego ramienia ze zdalnie sterowaną głowicą lub ze steadicama. Bardzo wygodna jest też stopka MI (Multi Interface) do której można podłączyć, między innymi, adapter SMAD-P3 i poprzez niego odbiornik bezprzewodowy audio z serii UWP-D, który jest wtedy również zasilany poprzez złącze MI, a przesyłanie sygnału audio odbywa się bez użycia kabli zewnętrznych. To samo złącze może być również używane do zasilania i sterowania lampką na kamerową HVL-LBPC.
J.Paweł Pełech
CAŁY TEKST Z TESTÓW KAMERY PRZEPROWADZONYCH PRZEZ REDAKCJĘ Film&TV Kamera ukaże się w wydaniu 2/2015